piątek, 24 lutego 2017

STORY TIME! - NASZE DAWNE WYCIECZKI ROWEROWE

Dawno dawno temu....nie no zaledwie trochę ponad 4 lata temu, kiedy Rambo był jeszcze słodkim, grzecznym papisiem robiliśmy sporo absurdalnych jak dla mnie na ten moment rzeczy. Jedną z nich były wycieczki rowerowe z małym Ra. Jako 12 letnia dziewczynka, razem z rok starszą kuzynką wpakowałam psa do koszyka na rower, zapięłam go w szelki (o tyle dobrze..) i pojechaliśmy do oddalonego o jakieś 5 km miasteczka. Pojechałyśmy z nim do parku, gdzie Rambo trochę pochodził po trawie, a potem jak zasnął tak spał i jakoś nie był zainteresowany zwiedzaniem. Patrząc na to po upływie tych kilku lat...hmm rower, 12 letnie dziecko ze szczeniakiem i miasto...no ja by swojego dziecka tak nie wypuściła, ale jak osoby +16 lat same rozumieją, to były inne czasy. Gdy ja byłam mała robiłam takie rzeczy, że dziwie się, że w ogóle żyje. No ale wracając do tematu. Pojechałyśmy do tego miasta no i wróciłyśmy całe i zdrowe, no a dodatkowo nieświadomie zrobiłam psu niezły socjal.
Potem w 2014 roku woziłam w koszyku Maxa (jeździliśmy do mojej przyjaciółki i jej psa), ale ten bardzo szybko przestał mieścić się do koszyka więc szybko nasze jeżdżenie się zakończyło, no a niedługo potem jeszcze jeździłam po wsi z Gandalfem, któremu jednak średnio się to podobało...
Swoją rowerową przygodę zakończyliśmy właśnie wtedy, a wróciliśmy do tego dopiero w ubiegłym roku, teraz jednak nie wożę już ani Maxa, ani Ramba, a nawet Gandalfa w koszyku, tylko uprawiamy trochę inną dyscyplinę, bo psy biegną obok/przed rowerem. 
Każdy miał jakieś początki, ale jak sobie czasem przypomnę ten wyjazd do miasta z Rambem, to z jednej strony buzia się uśmiecha, a z drugiej strony uświadamiam sobie co się mogło złego wtedy stać..



środa, 15 lutego 2017

JAK PIES Z...PSEM? CZYLI BRATERSKA MIŁOŚĆ



Każdy kto ma w domu dwa lub więcej psów na pewno będzie wiedział bardzo dobrze o czym mówię.

Wiem, że niektóre mieszkające ze sobą psy kochają się bezgranicznie, nie miały nigdy żadnych spin, żyją w zgodzie choćby nie wiem co się działo.
Wiem też, że są osoby, które mają kilka psów, jednak nie potrafią się one w żaden sposób dogadać.Rzadko się to zdarza, ale się zdarza. Ja osobiście nie wyobrażam sobie, żeby w naszej ekipie był jakiś konflikt. Przerobiłam to już i wiem, że nie jest łatwo żyć z psami, które skaczą sobie do gardeł.
Mieliśmy taką sytuację prawie dwa lata temu jak sami na pewno dobrze wiecie, bo pisałam o tym nie raz. Jednak my mieliśmy do czynienia z konfliktem o coś, a konkret o kogoś, bo o Azę.
 Chłopaki nie mogli się pogodzić z tym, że gdy Aza ma cieczkę muszą o nią konkurować dlatego były o to konflikty.
Po tamtej strasznej cieczce przez kolejne dwie był spokój, więc kłótnie chłopaków wynikały głównie z tego, że Max był dorastającym psem, a co za tym idzie hormony w nim buzowały i przerodziło się to w agresję.

Po miesiącu izolowania wszystko wróciło do normy, a ja już tylko obserwowałam chłopaków, obserwowałam jak zachowują się w stosunku do siebie. No i tak na prawdę teraz mogę już powiedzieć, że oni na prawdę się kochają, ale są jak typowi bracia, typowe rodzeństwo. Zabawki chowają przed sobą jak tylko mogą, Max układa stosiki z piłek, żeby tylko Rambo żadną się nie mógł bawić, jednak nie ma w tym ani grama agresji. Zabierają sobie nawzajem wszystko co tylko mogą, a potem razem leżą, ganiają się i liżą po pyskach. Czy to nie jest słodkie? No jest, a mi serce rośnie jak na nich patrze. Ale jak to w rodzeństwie, Max podczas bieganiny często ,,przypadkowo'' wbiegnie na Ramba, przez co on wtedy chce się odwinąć i łapie Maxa za sierść, a gdy Rambo średnio chce się bawić, Max drze japę jakby nie wiadomo co się działo. A co się dzieje w momencie kiedy któremuś dzieje się krzywda? Wtedy drugi wkracza do akcji.

Gdy byliśmy na spacerze z Frankiem i Wiktorią, Rambo jak to Rambo chciał zabrać Frankowi zabawkę, wtedy Franek warknął na niego, a gdy Max zobaczył, że Fran ma problem do jego brata wpadł na yorka, złapał go za kurtkę i za chwilę puścił jakby chciał go ostrzec. Potem zabawy toczyły się jak zwykle. Wiem, że Max nie ruszyłby Franka gdyby nie miał powodu, i tak na prawdę cieszę się, że ta stanął w obronie Ramba. Inna sytuacja, gdy wnieśliśmy do domu pół przytomnego Maxa po kastracji Rambo od razu wsadził głowę w kołnierz, zaczął wąchać, usiadł obok Maxa i pilnował. Lizał go, nie dokuczał, po prostu siedział i pilnował. Dla mnie patrzeć na taki widok, to coś wspaniałego. Rambo i Max od samego początku byli przyjaciółmi, są braćmi. Wychowani przez Azę, spędzają ze sobą większość czasu, a gdy jest potrzeba staną za sobą murem, a w trudnych chwilach, gdy któremuś coś dolega, będą czuwać i nie pozwolą, żeby stała się któremuś jakakolwiek krzywda. To się nazywa prawdziwa braterska miłość i wierzcie mi lub nie, psy mają uczucia :)

czwartek, 9 lutego 2017

GDY PIESKI SZALEJĄ NA POLACH...

Opisując spacery ze swoim pupilem większość psiarzy opowiada o treningach, o tym jaki był dzisiejszy trening frisbee, obi czy sztuczkowanie, co tam ciekawego robili z psami itp. Czy na tym kończy się spacerowanie? Oczywiście, że nie! Gdy pieski mają czas na węszenie, bieganie i zabawę opiekunowie robią wiele dziwnych rzeczy. Niektórzy w tym czasie obczajają internety. Ja osobiście na spacerach nie używam telefonu prawie wcale pomijając wysłanie kilku snapów. Wyciszam się, cieszę się chwilą i myślę nad różnymi rzeczami. Co oprócz tego?
ŚPIEWAM
Tsaaa..moje psy muszą się często nasłuchać moich pożal się boże występów w lesie,ale jakoś średnio obchodzi je to co robię, nasłuchują tylko czy w piosence nie ma słów typu ,,masz'' , ,,jedzenie'' czy innych związanych z czymś ciekawym.

TAŃCZĘ, SKACZĘ..
Gdy mam trochę niespożytej energii, czyli po prostu wtedy gdy dostaje takiego powera, że latam jak opętana to do piosenki, którą sobie śpiewam zaczynam układać choreografię, a co! Aza zawsze patrzy na mnie takim wzrokiem, że aż zastanawiam się za kogo ona mnie uważa w tej chwili...Chłopaki najczęściej szaleją razem ze mną, a gdy już stwierdzą, że moja psychoza jest na poziomie wyższym niż ich to oddalają się i udają, że mnie nie znają.

DUBBINGUJE MOJE PSY
Obserwuję co robią i podkładam głos w taki sposób, że czasem aż mnie to śmieszy. Oni zachowują się na prawdę jakby byli w jakimś filmie :D

ZASTANAWIAM SIĘ CO BY BYŁO GDYBY...
I to jest chyba najgorsze. Zobaczę jakąś sierść czy nie daj boże kropki krwi i mam w głowie to co mogło się tutaj wydarzyć, co by było gdyby ktoś postrzelił któregoś z psów, co by było gdyby postrzelił mnie, hmm jak zachowałaby się ekipa? Co by było gdyby Rambo z lasu wyniósł jakąś rękę, a Aza odkopała zwłoki? Może to nie jest do końca normalne, ale jako dziecko naoglądałam się W-11 i teraz się to na mnie odbija, w każdej sytuacji próbuję się doszukać nutki kryminalnego serialu, aczkolwiek nie wydaje mi się ,aby było to coś złego...







piątek, 3 lutego 2017

3 LATA TEMU......

Na świat przyszły dwie czarne kuleczki... Nie planowane,nie wyczekane, były zaskoczeniem dla wszystkich. No ale cóż zdarzyła się wpadka, przecież musimy je wychować. Szczeniaki rosły rosły i w końcu zaczęły wychodzić i rozrabiać. Max, a wtedy jeszcze Buddy był tym odwazniejszym, ale jednak nadal nie na tyle odważnym żeby potrafić zachować się w każdej sytuacji. Często nie radził sobie z nadmiarem wrażeń i po prostu siedział wtulony we mnie i obserwował.  Godi natomiast była suczka bardzo nieśmiałą, nigdy nie była pewna tego co robi, była taka mała i ciapowata. Gdy szczeniaki już powoli zaczynały chodzić moi rodzice podjęli decyzję. Piesek zostaje z nami, suczce szukamy nowego domu. Ja w sumie się bardzo ucieszyłam. Wyobrażałam sobie jaki Max będzie grzeczny jak urośnie,jak będzie wyglądał i co z nim będę robić.  Moje wyobrażenia jednak odbiegały od rzeczywistości. Trochę w negatywna stronę,  trochę w pozytywna, ale jednak odbiegały. Jak bardzo? Chciałam, żeby był grzeczny, nie biegał do samochodów tak jak Rambo, nie ciągnął na smyczy tak jak Rambo, potrafił bawić się z innymi psami, nie był agresywny. Mogę stwierdzić, że całkiem nieźle jak na 14 letnią dziewczynę sobie poradziłam. Nie biega do samochodów. Socjal za szczeniaczkowych czasów się opłacił. Nie jest agresywny i bawi się z innymi psami, tu też myślę, że dużą rolę odegrała jego znajomość z kumplem z rejonu. Na smyczy chodzi całkiem nieźle, zdarza mu się ciągnąć, ale nie jest to tak jak w przypadku Ramba. Starałam się jak mogłam brać go w różne miejsca, ale jednak wtedy mało wiedziałam. Te 3 lata temu nie marzyłam nawet o psich sportach, o wyjazdach, grupowych spacerach. Chciałam, żeby ten pies po prostu był i sobie ze mną sztuczkował, ewentualnie skakał przez przeszkody ustawione na podwórku. Po dwóch latach jednak chciałam już coś więcej, zaczęliśmy robić coś w kierunku frisbee, nawet obi, oraz zaczęliśmy jeździć na rowerze. Potrzebowałam urozmaicić rutynę jaka nas dopadła. Wszystko jednak ruszyło i zaczęło się rozwijać w zastraszającym tempie dopiero gdy Max skończył 2,5 roku. Wtedy zaczęliśmy jeździć. Spacerki z psiarzami w obcym dla Maxa mieście, to już było coś, a tu nagle BUM i spełnia się kolejne małe marzenie wyjazdy na zawody. Latające Psy to było coś o czym w sumie mogłam pomarzyć. Pojechaliśmy, udało się, kolejny drastyczny socjal, który poskutkował dużą zmianą zachowania. Kolejne wyjazdy to spotkania z psiarzami, wieloma psiarzami, ja poznawałam nowych ludzi, a syneczek poznawał nowe pieski. Zero spin, jedyny problem wynikał z braku kastracji, ale i to niedługo się zmieni. Właśnie. O kastracji już zapomniałam. 1,5 roku planowania i jakoś nadal nie mogłam przekonać rodziców w 100%. Zawsze było jakieś ,,ale''. Teraz już zarówno ja jak i moi rodzice nie możemy się doczekać tego jak pies będzie się zachowywał po zabiegu. Psie sporty to był dla nas zamknięty temat. Mogliśmy coś robić, ale sami. W pobliżu żadnej szkoły dla psów, żadnej doświadczonej osoby, najbliższe w Warszawie. No nie było opcji. I tu znów kolejne bum, nagła możliwość trenowania i Active dogów, dobry dojazd pod Lublin, kolejna przygoda stoi przed nami otworem. Aż strach pomyśleć co będzie się działo w tym roku. Oby jeszcze więcej!
Max przez 3 lata swojego życia non stop się zmienia, rozwija, dużo pracujemy nad tym, żeby jeszcze lepiej nam się żyło. Max jest pierwszym psem, z którym tyle robię, którego sama wychowałam, który jest MÓJ, za którego JA odpowiadam. Życzę ci synku, żebyś był ze mną jak długo tylko się da, żebyś żył jak najdłużej, i żebyśmy razem przeżywali nowe przygody!!