poniedziałek, 29 sierpnia 2016

WYSTAWA PSÓW W ŁUKOWIE 28.08.2016

W niedzielę 28 sierpnia około 8 rano razem z Maxem pojechaliśmy do Łukowa na I Europejską Wystawę Psów Rasowych (PFK).
Wyjazd miał na celu głównie socjalizacje i sprawdzenie zachowania Maxa, bo nigdy nie był w większym mieście. Bywał jedynie w małym miasteczku kilka kilometrów od nas, ale to nie to samo.
Na miejsce dojechaliśmy około 8:30. Nie mamy daleko. Po wyjściu z samochodu obeszliśmy cały park. Max pokazał, że nie czuje się tu pewnie. Wystarczyła mała rzecz, żeby pies mi się wystraszył i trochę mnie to przeraziło, ale obeszliśmy park, potem poszliśmy na psi wybieg gdzie puściłam Maxa i jakieś 20 minut chodził, wąchał, po prostu chciałam, żeby się przyzwyczaił. Po wyjściu z wybiegu od razu inny pies. Zobaczył suczkę beagle za którą trochę ciągnął, ale w pewnym momencie zniknęła z pola widzenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wszyscy chyba dobrze wiedzą, że mamy problem z owczarkami. Max się ich boi, a ja nie do końca wiedziałam co z tym zrobić. Zobaczyłam owczarka siedzącego z panią na ławce. Czekał na wystawienie. Nie zastanawiając się długo wzięłam Maxa i poszliśmy na ławkę obok. Na początku nie chciał nawet podejść do ławki, ale jak zobaczył, że pies nie chce go zjeść postanowił się zrelaksować i położył się przy ławce jednocześnie obserwując wszystko z dołu.
Na 9:30 byliśmy umówieni z Olą i Kibą. Więc przenieśliśmy się na ławkę bliżej amfiteatru i czekaliśmy. Jak dziewczyny do nas doszły i psy się obwąchały od razu ruszyliśmy w stronę działek. Na wielkim boisku z małym zawahaniem puściłam Maxa ze smyczy (nie pomyślałabym kiedyś, że zrobię coś takiego). Max i Kiba zaczęli się ganiać i hasać po polu. Byłam w szoku, że Max trzymał jednak dystans, wiedział, że Kiba to nie taka słaba babka i jak coś zrobi źle to ta się odwinie. Ahh mądry synuś :)
Psy pobiegały, Ola pstrykała zdjęcia, a ja wcale nie stresowałam się, że Max pobiegnie do kogoś i będzie szczekał lub niechcący zrobi Kibie krzywdę, bo na to się nie zapowiadało. Po jakimś czasie zebrałyśmy się zrobiłyśmy jeszcze kółko i poszłyśmy w stronę parku. Max cały czas zachowywał się wzorowo. Olewał ludzi, nawet psy i nie był natrętny co do Kiby, czasem tylko sprawdzał, czy przypadkiem nie zmieniła zdania i nie chce się pobawić.
W parku najpierw siedzieliśmy przy amfiteatrze bo było trochę cienia, jak się okazało, że nic tam się jeszcze nie dzieje, to poszłyśmy na ławkę gdzie robiłyśmy zdjęcia. Drugi szok patrząc na to teraz. Max podczas robienia zdjęć był bez smyczy, ładnie się słuchał, a ja mało nie pękłam z dumy. Gdy po dwóch godzinach opóźnienia wreszcie coś zaczęło się dziać, poszliśmy bliżej.
Fot.Aleksandra Górecka
Wystawa pełna owczarków. oraz yorków. Innych psów było bardzo mało. Nie wszystkie owczarki były nastawione dobrze, nie jeden na nas warczał, a były duże, oj duże. Niektóre psy wręcz atakowały, na inne szczekały. No nie były to dobrze socjalizowane psy, a biorąc pod uwagę to, że były z hodowli..było to dziwne. Max starał się ignorować większość, ale kilka go wystraszyło.
W pewnym momencie w tłumie ludzi zobaczyliśmy Julitę i Ray'a. Podeszliśmy się przywitać i Max wtedy trochę mnie zaskoczył, bo koniecznie chciał skakać na Ray'a. To był jedyny moment, kiedy Max się źle zachował. Gdy pożegnaliśmy się z Olą i Kibą, a zostaliśmy z Julitą i Ray'em poszliśmy w cień, a po drodze owczarek z którym witał się Rayko zaatakował go, co widział Max i miał problem żeby go minąć. Na szczęście w końcu stanęliśmy w miejscu gdzie oba psy się położyły i Maxa problem minął. Po kilkunastu minutach zostaliśmy już sami i czekaliśmy na transport do domu. Podczas całego pobytu w Łukowie co chwila podchodzili ludzie, chcieli głaskać Maxa, no cóż. Jak pytali to pozwalałam, a resztę olewałam. No i nawet razem z Olą odpowiedziałyśmy na kilka pytań do kamery na temat psów więc będziemy całą czwórką na youtube'ach. W drodze do domu zajechaliśmy jeszcze na obiad gdzie Max grzecznie leżał pod stołem, a gdy zjadłam wzięłam go jeszcze i obeszliśmy dworek dookoła, poszliśmy do rzeki gdzie były kajaki, a następnie do źródełka, żeby pies się napił.
*Przypadkowy kumpel, który po prostu siedział koło nas. Max jakby udawał, że znają się od dawna:)*
Jeśli chodzi o samą wystawę. Tak jak mówiłam psy nie były dobrze socjalizowane, niektóre atakowały, a na ringu były w zwykłych obrożach, a co niektóre miotały swoimi opiekunami, że ci ledwo nad nimi panowali. Było oczywiście kilka dobrze wychowanych i dobrze wystawianych psów, ale ogólnie można to ująć jako totalną amatorszczyznę. Nie, żebym się znała na wystawianiu, ale na pierwszy rzut oka widać, że nie tak to powinno wyglądać.
Cały wyjazd oceniam jednak na wielką piątkę, bo socjal był nieziemski, a to, że podczas czekania na tatę pies prawie usnął przy ringu gdzie biegali ludzie i psy, organizatorzy mówili przez megafon, a owczarki obok szczekały zaskoczyło mnie i ucieszyło strasznie. Dzięki temu, że psa sprawdziłam za tydzień podbijamy Warszawę :)
Fot.Aleksandra Górecka

*post dosyć chaotyczny, ale mam nadzieję, że w miarę dało się go czytać*

czwartek, 25 sierpnia 2016

EKIPA TESTUJE : PLANET DOG BIG PUP ORBEE BALL

Na tą piłkę czaiłam się już od jakiegoś czasu, zakup planowałam z sezonie wakacyjnym, bo jak wiadomo w wakacje zawsze wpadnie jakaś kasa, a jednak taka piłka to spory wydatek nawet jak dla psiarza. Przeglądałam każdą z tych piłek przez jakiś czas, zastanawiałam się jaką wybrać i w końcu padło na Planet Dog Big Pup Orbee Ball.  
Dlaczego akurat ta? Po pierwsze była najtańsza i w odpowiednim rozmiarze, a do tego piłki dla szczeniaków mają śliczne pastelowe kolory. Piłka zamówiona po trzech dniach do mnie dotarła. Na początku trochę się zaskoczyłam. Tak miękka piłka i niby bardzo wytrzymała? Wątpiłam w to, ale no cóż jak inaczej to sprawdzić niż jak tylko biorąc ją na spacer.

20.08.2016 - Pierwszy test
Tak więc piłka poszła z nami nad wodę. Wyjęłam kilka zabawek pokazując je Maxowi po kolei ,,mamy taką, taką, taką'' Max z zaciekawieniem ale spokojem siedział i patrzył. Gdy dodałam ,,I taką..'' pies z impetem wskoczył mi prawie na ręce. Czyżby miłość od pierwszego wejrzenia?
Rzucałam mu ją przez jakiś czas, potem jak wyczytałam, że piłka pływa wrzuciłam ją do wody. Max popłyną ratować nową miłość i z bardzo, ale to bardzo wesołą mordką biegał w kółko dopóki nie kazałam mu oddać, żeby wypróbował ją Rambo. Bull tak samo jak i Max był bardzo zafascynowany nową piłką, biegał z nią, aportował. Maxa oczywiście musiałam trzymać, bo bardzo chętnie by mu ją zwinął zanim biały by dobiegł. Po długiej zabawie zostawiłam chłopakom piłkę do memłania. A niech przejdzie porządny test, nie jakieś tam drobiazgowe aportowanie. Najpierw gryzł ją Rambo, piłka wydawała odgłosy jakby coś się od niej odrywało, ale dzielnie obserwowałam. Max położył się za Rambem i czekał na okazje kiedy będzie można zwinąć piłkę dla siebie. Wyczekał się i zaczął ją gryźć. Po jakimś czasie stwierdziłam, że koniec. Zabrałam piłkę i uważnie ją obejrzałam. Okazało się, że jest w całości i jedyne uszkodzenie to odklejony malutki kawałek kontynentu. TRUDNO.

21.08.2016 - Drugi test
Znowu piłka poszła z nami nad wodę, ale gdy mniej więcej w połowie drogi wyjęłam na chwilę planetkę, żeby rzucić Maxowi i odwrócić jego uwagę od ludzi, jednak i tak do nich pobiegł, więc rzuciłam piłkę Rambowi, nie zauważył jej, ale za to piłką zainteresowała się AZA. Tak, moja seniorka od dawna olewająca wszelakie zabawki, w których nie ma nic do jedzenia zainteresowała się piłką. Dla mnie szok. Aza wzięła ją w pysk położyła się i zaczęła gryźć. Ja z miną pt. ,,Co tu się wyrabia'' Rambo jak zaczaił tak samo przyglądał się lekko zdziwiony. No cóż.. Zabrałam piłkę, bo w końcu musimy jeszcze kawałek przejść. Gdy już doszliśmy na miejsce znowu dałam Azie, wzięła piłkę i sytuacja się powtórzyła. Szok i niedowierzanie. Na prawdę, to może być głupie, ale Aza już od kilku lat olewała wszystkie zabawki oprócz tych, w których jest jedzenie i patyka comfy, którego zniszczyła prawie od razu. Nie dałam jej jednak piłki na długo, bo Azy mordka jest, krótko mówiąc niszczarką i jak ona się już za coś bierze, to na sto procent. Dałam jej do gryzienia dwa razy po kilka minut i zabierałam, Aza raz nawet gdy Max memłał w ciszy piłkę podeszłą do niego i chciała mu zabrać. To dopiero wywołało u mnie konkretny szok. Możecie się śmiać, ale u nas takie rzeczy się nie zdarzają. Tylko chłopaki między sobą często piłują mordki o zabawki, ale Aza ?!
25.08.2016 - porządna zabawa przez dłuższy czas
Dzisiaj psy szalały z planetką na podwórku. Pozwoliłam Maxowi memłać piłkę ile chce, bo do tej pory żadnej nie zniszczył, więc co mógł zrobić z tak porządną według producentów planetką? Rambo też trochę się pobawił nawet Aza parę minut. Do tego chłopaki aportowali planetę. Ku mojemu zaskoczeniu jak wzięłam piłkę do ręki zobaczyłam brak prawie całego kontynentu plus dziury w piłce. Gdyby ona nie kosztowała tyle kasy może nie byłabym tak zła i smutna, ale piłka kosztowała prawie 60zł, a zniszczona została po tygodniu. Moje psy to nie niszczarki, no może Aza, która tą piłką bawi się tyle co nic i to nie ona ją zepsuła. Nie jestem zła absolutnie na psa,bo to jego piłka i jemu to i tak nie zbyt przeszkadza, ale NASZA piłka po prostu nie jest trwała.
PODSUMOWUJĄC:
Planeta do aportowania jest super, do wody jeszcze lepsza, ale pies nie powinien jej długo gryźć, a w naszym przypadku to główna przyjemność. Nie sądzę, żeby znaczenie miało to, że piłka jest dla szczeniaków, a moje psy to nie szczeniaki, bo podejrzewam, że gdybym piłkę dała Ince z planetki nic by nie zostało:) Piłka oczywiście nadal będzie nam służyła, ale tylko do aportowania, bo obawiam się, że mogłaby zostać doszczętnie zniszczona. Nad zakupem drugiej na pewno się mocno zastanowię, ale biorąc pod uwagę to jak bardzo chłopaki ją kochają, może zawita u nas wersja standardowa na święta?
A u was jak się sprawdza ta piłka?

sobota, 20 sierpnia 2016

O TYM JAK MAX NAUCZYŁ MNIE WIĘKSZEJ PEWNOŚCI SIEBIE



Nie jestem osobą nieśmiałą, bez przesady, to co robię na co dzień w  pewnym sensie zmusza mnie do kontaktu z ludźmi, ale..do osób bardzo śmiałych też nie należę. Nie do każdego zagadam, nie do każdego podejdę. Do czego zmierzam? Dzięki temu, że mam psy często gęsto ludzie sami zagadują, zwłaszcza w bardziej publicznych miejscach. Jednak Max jest tego typu psem, że gdy kogoś widzi najpierw jest wielce zaciekawiony, a potem szczeka(ł). Coraz mniej mi się to podobało, tym bardziej, że w planach mamy wyjazdy do większych miast i to nie jest fajne. Wiem, że gdy jest większa ilość ludzi to możliwym jest, że będzie się bał i wcale szczekać nie będzie miał zamiaru jednak po prostu chciałam się tego pozbyć. Pytanie, jak?
Do miasta z Maxem na tyle często nie mam możliwości jeździć, więc wykorzystałam trochę inną opcję. Jak wiadomo mamy wakacje i jak wiadomo w okresie czerwiec/lipiec nawet na początku sierpnia były jagody, grzyby i co za tym idzie chodząc na spacery w lesie natykaliśmy się na dużą ilość ludzi. No, ale co to ma do rzeczy ?
Ano to, że widząc człowieka zawsze zagadałam, chodziło o Maxa nie o to, że ja chcę nawiązać z tymi ludźmi jakąś rozmowę. Od zwykłego dzień dobry zaczynając, aż po zamienienie nawet kilku zdań. Powiem wam, że na prawdę to pomogło. Ja przełamałam się pod względem jeszcze szerszych kontaktów z ludźmi, a Max teraz dużo mniej szczeka. Czasem jak już musi jest to jedno dwa szczeknięcia, a czasem nawet nie wyda z siebie żadnego dźwięku. Ja jestem z niego bardzo dumna, bo pomógł mi, a dzięki temu ja pomogłam jemu. Oboje na wspólnym spacerowaniu po lesie skorzystaliśmy. Czy nie na tym właśnie polega psio-ludzka przyjaźń ?

A u was jak to jest z tymi nowymi kontaktami ? 



piątek, 12 sierpnia 2016

SOCJAL Z OWCZARKIEM

Dzisiaj późnym popołudniem razem z Maxem wyruszyliśmy na spotkanie z Wiktorią i Sabą (Zakudłaczeni ) Miał to być taki jakby spacer-socjal. Dlaczego? Ano dlatego, że Max boi się owczarków. Ma traumę sprzed roku i jak na razie każdy owczarek, z którym się spotykał dosłownie chciał go zjeść, więc wykorzystaliśmy Wiktorię, która ma idealną do pomocy Sabę, Owczarka Niemieckiego. Spokojna starsza suczka nie szuka konfliktów. Idealna na socjal. Max na początku się bał, nie chciał podejść, chociaż próbował powąchać, ale tylko Saba się ruszyła i Max odskakiwał za mnie. Jednak szliśmy, nie chciał od razu wracać. Przeszliśmy kawałek do polany, tam siedliśmy, żeby Max sam zadecydował na spokojnie czy chce podejść. Chciał. Jednak każdy szybszy ruch Saby go przerażał, a gdy ta chciała go powąchać oczy prawie wyszły mu na wierzch. Mógł wtedy odejść, schować się, ale twardo stał i nie chciał ulec, więc byłam dumna. Z czasem coraz częściej podejmował próby podejścia bliżej, ale i tak był wystraszony. Ja nie nalegałam, dałam psu wolny wybór, mógł zrobić co chce, wybrał ostrożne podchodzenie co bardzo mnie cieszy, raz nawet psy zaczęły merdać do siebie ogonami, więc byłam zachwycona. Może zwalczymy ten lęk, jeśli nie, trudno, a jak by się udało to byłoby świetnie.
Na koniec powiem tylko coś, co mnie i Wiktorię zmiażdżyło. Mianowicie mijałyśmy pana, który wracał z krową z pola. Zobaczył psy i dalej sytuacja potoczyła się mniej więcej tak:
- Ooo ten to w kagańcu, dzielny owczarek. Duży pies.
My nic się nie odzywamy, a pan za chwilę dodaje
- Bo ten to taki CIAPEK. (patrzył na Maxa)
Max spojrzał na pana , nastawił uszy.
-Chociaż no ten też jest całkiem..
I POSZEDŁ DALEJ.. a my uśmiałyśmy się jak nigdy :)
























Saba ma tutaj straszny wzrok, ale w tym czasie psy machały ogonami i nie było żadnych oznak agresji, więc ten wzrok chyba tylko tak strasznie wygląda :)

środa, 10 sierpnia 2016

,,Psy uczą się przez naśladownictwo''

Czy mając dwa lub więcej psów zauważyliście, że młodszy próbuje naśladować starszego i robi to samo co on, lub odwrotnie ? Jeśli tak, to nic w tym dziwnego.
Gdy mamy psa , który ma jakieś problemy, na przykład gania rowerzystów i bierzemy do domu szczeniaka nie wykluczone, że mały patrząc na starszego będzie robił w przyszłości to samo. Nie musi tak być, ale może. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć kilka słów na ten temat.
Gdy urodził się Max i zapadła decyzja, że młody zostanie, Rambo miał niespełna dwa lata. Był wtedy młody i delikatnie mówiąc głupiutki. Zawaliłam parę rzeczy w jego wychowaniu, ale jak mogło być inaczej, skoro miałam 12 lat , a moja wiedza na temat psów była trochę lepsza niż podstawowa. Nie wiedziałam co to socjalizacja, nawet nie wiedziałam nic o psich sportach. Rambo miał być domowym pieskiem do sztuczkowania. Tyle. Z biegiem lat Rambo mądrzeje, robi mniej głupich rzeczy, ale te 2 lata temu gdy był tak na prawdę jeszcze gówniarzem, miałam z nim sporo problemów. Ciągnięcie na smyczy, ganianie do samochodów, bieganie i dokuczanie krowom, które stały akurat na polu, to było na porządku dziennym. Branie wtedy szczeniaka nie było może najmądrzejszą decyzją w moim życiu, ale nie żałuję. Dzięki temu o psach mogę powiedzieć dużo więcej niż gdyby Maxa nie było.
Trochę odbiegłam od tematu, ale wracając. Max gdy był malutki praktycznie cały czas spędzał z Azą i Rambem, ale że według niego szanowna mamusia nie robiła nic ciekawego, to szalał całe dnie z ,,bratem'' i obserwował jego zachowania.
1.Bieganie do krów zaobserwował na samym początku, najpierw bał się do nich zbliżać, więc szczekał z oddali, teraz biegnie im ,,pod same rogi'' i drze mordkę jak opętany. W tym roku postanowiłam bardziej na to uważać i zdarzyło się mu tylko raz.
2.Kolejna rzecz, to bieganie i szczekanie na ludzi spotykanych w lasach, na polach czy w innych miejscach spacerowych gdy pies biega luzem. Rambo zaczął, Max kontynuuje. Nad tym też pracujemy i na spacerach mam oczy dookoła głowy. Gdy widzę, że ktoś się zbliża lub nawet widzę go w oddali od razu czarny na smycz , Rambo tylko jak ktoś jest blisko. Zauważyłam poprawę, bo psy nie latają po polu jak opętani, tylko trzymają się blisko , a człowiek , który idzie daleko nie jest już atrakcją i można go olać.
3. Gdy Max zobaczył, że Rambo siada sobie przy ścianie z boku domu (ma widok na to co się dzieje na ulicy)stwierdził, że skoro nikt go nie pilnuje , to on może wyjść nawet dalej niż do ściany, bo kto się zorientuje, że on nie siedzi przy ścianie tylko węszy przy ulicy? No nikt. Szkoda, że nie ma tak w praktyce, bo za każde oddalenie się Max dostaje porządny opieprz słowny.
4.Przytoczę tu inny przykład. Gdy Max był mały i chodziliśmy nad staw był ciekaw wody, to fakt, ale gdy stojąc na brzegu starszy brat (czyt.Rambo) postanawiał złośliwie spychać go do wody, Maxowa ciekawość znikła. Natomiast gdy patrzył jak jego mama wypoczywa pływając, a ten złośliwy brat bezkarnie moczy zadek to i on postanowił zacząć pływać, a jak cała moja ekipa będąc na stawie radośnie wbiega do wody mała Inka stwierdziła, że nie może być gorsza i mając 4 miesiące wypływa na środek stawu. To jest dopiero łańcuszek naśladowczy...
5. Ostatnim przykładem jest znowu Inka, która z kolei nie naśladuje złych zachowań, a dobre. Ot takie dziwne papi. Odkąd została odebrana z hodowli dużo czasu spędza z ekipą, ale jako że ja jestem już bardziej obeznana w obsłudze szczeniaka nie pozwalałam jej na robienie tego co robią chłopaki. Dzięki temu Inka zaczęła chłonąć zachowania Azy. Gdy na polu spotkaliśmy psy, a byłam tylko z dziewczynami, Aza dostała zakaz podejścia do nich i Inka również olała psy. Gdy na spacerze chłopaki biegną za bocianem Inka zostaje z Azą, a gdy już chce za nimi biec wystarczy ją zawołać i
pies jest przy nodze. Reakcja na imię stu procentowa.

Podsumowując. 
To, że psy uczą się od innych kumpli jest tylko i włącznie prawdą. Dzięki temu Rambo stwierdził, że skoro młoda kadra dzielnie zastępuje go w ganianiu krów i obszczekiwaniu ludzi on nie musi się już wysilać i dał sobie z tym spokój. Dzięki temu mam młodego gnoja, którego muszę cały czas pilnować, a to tylko za sprawą dumnego z siebie buldoga..
Biorąc to jednak od innej strony Inka przechwyciła dużo pozytywnych zachowań od Azy. Wiec ogólnie naśladownictwo może być powodem problemów, ale czasem nawet pomaga w wychowaniu szczeniaka.

,,Nie rusz jej bo śpi!'' zdjęcie z 2014 roku 
Takie jest moje zdanie, a wy co o tym myślicie?

niedziela, 7 sierpnia 2016

TRZY PSY - TRZY RÓŻNE CHARAKTERY CZ.1

Czy dwa psy mieszkające w jednym domu mogą mieć taki sam charakter? Działa to na tej samej zasadzie co w przypadku ludzi. Co pies to inny charakter. Nie ma psów, które mają to samo w głowie. Czasem psy, które wychowywały się w jednym domu są zupełnie różne. Jeden nie lubi się bawić zabawkami, drugi lubi, lub jeden chce się dzielić, drugi nie. Do każdego psa trzeba mieć inne podejście, więc najłatwiej w sumie jest mieć jednego pupila. Co jeśli mamy trzy, cztery lub więcej psów? Opowiem o tym na własnym przykładzie, ale w dwóch częściach, bo post byłby za długi :)
Mając trzy psy i obserwując je na co dzień, mogę w tym temacie trochę powiedzieć. Każdy z moich psów jest inny, co zaraz wam udowodnię :)
NAUKA NOWYCH RZECZY
Zacznijmy może od Azy. Jest starszym psem , to fakt. Nowych rzeczy uczyć zaczęłam ją gdy miała 9 lat. Do wtedy umiała tylko ,,zostań'' reagowała na imię, ale i była psem ogólnie bez problemowym, pomijając niechęć do obcych psów. Gdy zaczęłam z nią pracować, zauważyłam, że uczy się bardzo szybko. Podstawy załapała w mgnieniu oka, a kilka dodatkowych rzeczy równie szybko. Agresje do psów pokonaliśmy po kilkunastu spacerach ,,po wsi'' oraz po kilku spacerach z obcymi psami. 
Aza nigdy nikogo nie ugryzła, i dała się polubić wszystkim co ją znają, czyli większej części naszej wsi.
Max , chyba genetycznie szybkość nauki odziedziczył po Azie, natomiast idzie mu to jeszcze lepiej, sprawniej i jak już załapie przysłowiowego bakcyla do nauki to można z niego dużo wyciągnąć, niestety musi być cisza spokój i brak Azy i Ramba, bo inaczej się rozprasza. Ja natomiast muszę być nakręcona, a gdy nie mam humoru to wcale nic nie zaczynam. Pies wyczuwa nasze emocje :)

Rambo , i tu sprawa ma się zupełnie inaczej, bo pies jest mega uparty i szczerze mówiąc trudno z nim pracować. Jak już zaczynamy coś robić, Rambo najczęściej patrzy tylko na to co robi, nie stara się i wszystko idzie mu byle jak. Nakręcony jest na jedzenie tak bardzo, że gdy powtarzamy stare komendy robi to najszybciej jak może , byleby tylko dostać jakieś smakołyki.
KONTAKTY Z INNYMI PSAMI
Aza tak jak pisałam wyżej, miała problem z nawiązywaniem kontaktów z innymi psami. Spacerując z nią po wsi zakładałam jej kaganiec, a gdy zbliżał się jakiś pies, serce biło mi jak oszalałe. Po pewnym czasie zauważyłam, że wszystko zależy od tego z jakim nastawieniem podchodzi dany pies i jakie emocje ja emanuje. Po wielu spacerach ulicą, gdzie spotykaliśmy wiejskie burki i po kilku spotkaniach z psami mojej przyjaciółki stopniowo sytuacja wyglądała coraz lepiej, aż doszło do tego, że Aza spotkała się w obcym miejscu z owczarkiem, następnie ze szczeniakiem, i nawet pojechała do miasta gdzie spędziła trochę czasu z yorkiem. Teraz gdy sucz ma prawie 12 lat i czasem ostrzega psy, z którymi spaceruje, że nie ma ochoty na ich zaczepki niech nie dziwi nikogo, bo taki pies po prostu chce mieć spokój. Agresji w niej już nie ma, a ja zaufałam jej na 100%.

Rambo ,typ psa, który ma daleko pod ogonem nowe przyjaźnie. Może to głupio zabrzmi, ale Rambo miał w życiu jednego przyjaciela. Był nim Franek, a po jego odejściu (babeszjoza) buldog nie zaprzyjaźnił się z żadnym psem. Fakt, że spotyka się z różnymi psami, ale zawsze kończy się na obwąchaniu. Przez cały spacer po prostu unika swoich towarzyszy i udaje, że ich nie ma, a zaczepki ignoruje. Aza i Max to jedyne psy, z którymi lubi spędzać czas i z którymi się bawi.

Max, w jego przypadku jednoznacznie trudno stwierdzić jego podejście do psów. Jeśli pies jest mały i przyjaźnie nastawiony, Max nie będzie miał problemu z zakumplowaniem się. Jeśli jest to duży pies, który dodatkowo nie jest przyjaźnie nastawiony Max będzie się chował za mną, próbował wejść na ręce, po prostu będzie się bał (trauma z przeszłości), natomiast psy, które będą przed nim uciekały będzie gonił, za wszelką cenę będzie próbował się przywitać, co doprowadzi do jeszcze większego strachu tamtego psa. Szczeniaki traktuje jak starszy brat, będzie się nimi opiekował nawet będzie skłonny podzielić się zabawką (wychował sobie Inkę). Natomiast z psami , które mają do niego jakiś problem może być bójka. Ehh te nastolatki...
KONTAKTY Z LUDŹMI 
Aza do ludzi jest nastawiona świetnie. Dzieci biegające skaczące i wrzeszczące nie są dla niej problemem, najchętniej każdym by się zajęła. Jest ufna, bo gdy ktoś ją zawoła podbiegnie z merdającym ogonem, a gdy jeszcze ten obcy ma jedzenie to już będzie idealnym nowym kumplem. 

Max, niby geny powinny mówić co innego, ale Max jest psem nieufnym. Nie podejdzie do byle kogo, jednak gdy widzi, że obcy jest moim znajomym, da się pogłaskać, ale będzie ostrożny. Na spacerze po polu czy lesie, gdy zobaczy człowieka będzie szczekał, nie ugryzie, ale będzie z pewnej odległości szczekał, ostatnio jest lepiej bo kończy się na dwóch ostrzegawczych szczeknięciach i możemy kontynuować spacer. Jak dla mnie jego nieufne usposobienie jest dobre z tego względu, że czuje się przy nim bezpiecznie gdy idziemy we dwoje,chociaż nikt obcy do mnie raczej nie podejdzie, nie ważne z którym psem idę. Każdy budzi respekt, u ludzi, którzy nie znają ekipy.

Rambo u niego relacje z ludźmi są dosyć skomplikowane. Na gości reaguje aż za dobrze, nie daje im czasem żyć i trzeba go od nich zabierać. Na spacerze po Warzawie i na zlocie, kto by nie chciał psa pogłaskać, Rambo każdemu nadstawiał zadek, nawet przypadkowym osobom na przykład sprzedającym pamiątki na starówce. Na spacerach na polach czy w lasach Rambo , albo pobiegnie i będzie nękał człowieka biegając mu między nogami i szczekając, Ewentualnie, gdy ktoś sobie na przykład spokojnie siedzi nad stawem Rambo pobiegnie cichutko (charcząc , więc nie za cichutko, ale stara się jak może) wybada sytuacje, a następnie będzie dokuczał biednemu człowiekowi, bo ten ma go głaskać. Specyficzny pies, ale cóż.

A u was jak z tymi psimi charakterkami jest ? 
Już niebawem druga część tego posta :)



wtorek, 2 sierpnia 2016

IMIĘ ODZWIERCIEDLA CHARAKTER...

O imionach zwierząt naczytałam się ostatnio dosyć sporo na blogach ? Chyba u Merlastej jak sie nie mylę i sama zapragnęłam ruszyć ten temat. Mam nadzieję, że autorka tamtego bloga nie będzie miała mi tego za złe.
-----------------------
Jedni wybierając imię kierują się tym, aby było ono łatwe, inni po prostu wybierają takie, które im się podoba, ale nie ma ono jakiejś głębszej historii, ew.pies miał takie w rodowodzie lub schronisku , a jeszcze inni wybierają pierwsze lepsze, bo przecież to tylko zwierzę, ono i tak nic nie rozumie.. (straszne? tak, ale wierzcie mi, że są takie przypadki)
Jest jednak grupa ludzi, dla których imię jest bardzo ważną kwestią i chcą, aby pasowało do osobowości psa, lub miało jakiś głębszy sens. Ale gdy piesek jest malutki, opiekun od razu jest w stanie powiedzieć jaki jest? Nie. Ale czasem zdarza się, że imię nadane przypadkiem odzwierciedla to jaki jest zwierzak. I czytając ostatnio dużo na ten temat sama dostrzegłam w moich psach cechy, które pasują do imion. W jaki sposób? 

Otóż Aza, niby z niczym się nie kojarzy. Zwykłe jednosylabowe imię, nic specjalnego. Myśląc ostatnio nad nim wpadło mi coś do głowy. 
Oaza. Oaza spokoju. Czy taka nie jest moja Aza? Oczywiście, że jest! Urocza starsza spokojna pani, która nie szuka problemów, nie wpada w konflikty i jej życie toczy się w swoim tempie. Pasuje? Jak najbardziej.

Rambo. 
Widzieliście film, w którym główny bohater to John J.Rambo, żołnierz, dobrze zbudowanym mężczyzną, który non stop ładuje się w kłopoty, ale i brawurowo ratuje się z trudnych sytuacji? Jakbym kurcze słyszała o moim buldogu. To on trzy razy wyszedł z ataku psów , dwa razy z babeszjozy i raz z potrącenia cało, nie ma żadnego uszczerbku i jest jakby nieśmiertelny...
Max - Maxymilian 
,,Maksymilian to facet, dla którego życie to wyzwanie. Trudności go motywują, a porażki się nie liczą. Wiedzę oraz umiejętności zdobywa w praktyce, po macoszemu traktując naukę. Jest surowym, energicznym, i wybuchowym człowiekiem (...)W głębi duszy jest chwiejny, ale rolę pewnego siebie odgrywa bezbłędnie. Znajomi darzą go sympatią, choć nie do końca mogą mu zaufać. Bardzo wrażliwy na swoim punkcie. Przy nim jest jednak wesoło.
Nic dodać, nic ująć. Nie do końca można mu zaufać...tylko ja mu ufam, z ręką na sercu to mówię, moja rodzina w stu procentach nigdy mu nie zaufa.
Gandalf
,,Gandalf był jednym z Majarów o imieniu Olórin. Uchodził za najmądrzejszego wśród Majarów mieszkających w Amanie, przebywał często w Lórien, wiele wędrował i nierzadko odwiedzał dom Nienny'' 
Tutaj już jest tylko ziarnko prawdy. Wiele więdrował jak najbardziej pasuje, ale cierpliwością i spokojem za jakiego uchodził Gandalf z Hobbita niestety mój Gand nie został obdarzony.

Zenek- Zenon
,,Zenon to niezwykle drobiazgowy, spokojny flegmatyk. Stara się posiąść wiedzę o istocie rzeczy i potrafi przepaść w egzystencjalnych przemyśleniach na długo. Jest ponadto inteligentny i twórczy. Chętnie się rozwija. Zdecydowanie unika jednak ryzyka. Do obowiązków podchodzi odpowiedzialnie i sumiennie. To solidny oraz rozważny mężczyzna. W działaniu wyróżnia się zapałem oraz oryginalnością. Nadmierna ostrożność i skrytość utrudniają mu swobodne nawiązywanie kontaktów, ale nie jest odludkiem. Przyjaciołom daje się poznać jako wesołek z fantazją i poczuciem humoru.''
Sto procent prawdy, nic dodać nic ująć. Ci , którzy go znają dobrze wiedzą jaki jest inteligentny i ostrożny.

Na deser pozostała słodka Felicja.
,,To z natury kobieta szlachetna(...) To co robi, czyni z rozwagą i niezwykłą odpowiedzialnością. Nie angażuje się jednak ponad wyraźną potrzebę(...)To osoba bardzo towarzyska, lubiąca się bawić i przyjmować gości. Czasem miewa skłonności do zamykania się w sobie. Jej łagodność może nudzić, zwłaszcza w związku, ale należy pamiętać o wulkanie, który drzemie w jej wnętrzu.''
Szlachetność mojej Feli jest wyraźna zawsze i wszędzie. Towarzyska jest bardzo, ale jak nie ma humoru to kaplica. Drzemiący wulkan? Oby nie eksplodował..

A u was jak to jest z tymi imionami?