sobota, 31 grudnia 2016

JAK NAM MINĄŁ 2016?

Rok 2016 był zdecydowanie najlepszym rokiem w naszym życiu. Działo się bardzo dużo, a moja ekipa bardzo się zmieniła. Co więcej? Sami przeczytajcie.

STYCZEŃ
W styczniu bardzo dużo spacerowaliśmy. Braliśmy wtedy udział w wyzwaniu spacerowym, więc była motywacja. Spadło też sporo śniegu, a co za tym idzie spacery były coraz to dłuższe i obfitowały w dużo zdjęć. Odbyło się też kilka spacerów z Leonem, zrobiliśmy spore zakupy i zaczęliśmy pracę nad przywołaniem. Stuknął nam też miesiąc życia z Zenkiem, a było co podsumowywać :) Pamiętam też spacer, na którym pierwszy raz od bardzo długiego czasu Aza przeszła całe 6 km, byłam bardzo dumna!

LUTY
Zaczęło się od cieczki Azy, czyli piętrujące się problemy. Problem z Azą, bo zachciało jej się wycieczek, problem z Maxem, bo nie mógł być z Azą i problem Ramba, dla którego oprócz Azy nic się nie liczyło. Do i tak już wielu kłopotów doszła choroba Ramba, babeszjoza już drugi raz... Jakoś to jednak przetrwaliśmy i nadeszły wyczekiwane ferie, które spędziliśmy całkiem miło, pomimo okropnej pogody. Odbył się też całkiem fajny spacer z Żabą oraz spotkanie Ramba i Maxa z Mańkiem i Leonem, Strona na facebooku przeszła spore zmiany oraz powstał Czarnobiałorudy Instagram. Max skończył 2 lata i próbowaliśmy sobie obi i frisbee, a Gabi stuknął 6 roczek.


MARZEC
Zakup drugiego laptopa tak bardzo ułatwił mi pracę, że posty zarówno na blogu jak i facebooku zaczęły pojawiać się częściej, zdjęcia z sesji obrabiałam szybciej, a nawet złożyłam jakieś tam filmiki.
Najfajniejszym dniem miesiąca był 12 marca, kiedy to razem z Azą wybrałyśmy się na babski wypad do miasta. Pomimo tego, że w centrum miasta Aza nie była chyba nigdy, nie miała problemu z niczym. Sztuczki w centrum? Spoko. Spotkaliśmy się wtedy z Wiktorią i Frankiem, świetny dzień, który będziemy wspominać do końca życia. Niestety w marcu zaginął Garfield. Nikt nie ma pojęcia co się z nim dzieje.
Byliśmy na spacerze z Leonem i Mańkiem, oraz zaczęliśmy jeździć z chłopakami rowerem. Do kolekcji wpadła nam też kolejna gazetka z zdjęciem Azy. A jak minęła nam Wielkanoc? Najbardziej chyba zapamiętałam tą ekspresową święconkę, ale całe święta były bardzo fajne pomimo mojej choroby. A najdziwniejsza sytuacja w marcu? Zabawa Zenka z psem z sąsiedztwa na naszym podwórku :D Gandalf skończył 2 lata.
 

KWIECIEŃ
Na samym początku miesiąca byliśmy z Rambem na spacerze z Wiktorią i Frankiem. Coraz dłuższe i cieplejsze dni skutkowały rodzinnym spędzaniem coraz więcej czasu na dworze. Pokazy sztuczek przed rodziną były na porządku dziennym. Na facebooku odbył się pierwszy oważniejszy konkurs w kociej tematyce, a ja pisałam egzaminy gimnazjalne, więc wracałam wcześniej do domu, ale też weekend przed byłam całkiem wyjęta z życia, bo trzeba było nadrobić 3 lata w 3 dni. Kolejne spacery z Leonem i Mańkiem oraz kolejna gazeta z naszym zdjęciem, tym razem chłopaki pokazali się w fotowarsztatach.

MAJ
Maj rozpoczęliśmy najlepszą z najlepszych majóweczek, zarówno ekipowo jak i prywatnie, był to najlepszy weekend od początku roku. 14 maja byliśmy z Maxem na dłuższym spacerze z Wiktorią i Rokim. Psy się nie polubiły, Max był przerażony zachowaniem Rokiego, okazał swój uzasadniony lęk przed owczarkami, wręcz pchał mi się na ręce. Nie powiem jednak, że był to beznadziejny spacer, ponieważ otworzył mi oczy na kilka spraw. Zachowanie chłopaków bardzo się poprawiało, a w maju pokazywali się od najlepszej strony. 20 maja do rodziny dołączyła Inka, od razu zaprzyjaźniła się z ekipą, każdy bez wyjątku ją pokochał, chociaż nie była wyczekiwanym przeze mnie psem, nie ukrywam że wcale nie chciałam, aby się u nas pojawiła, ale po jej pojawieniu się zmieniłam zdanie.Inka poznała Mańka i Leona i chodziła z nami coraz częściej na spacery i razem spędzaliśmy czas na podwórku, Rambo skończył 4 lata, a na blogu wybiło nam 13000 wyświetleń.

CZERWIEC
Coraz więcej upalnych dni, ale i coraz więcej wolnego czasu. Inka z dnia na dzień zachwycała mnie coraz bardziej, a spacery były coraz to fajniejsze. Grzeczni chłopcy, mała Ineczka, szczęśliwa Aza, zabawy nad wodą i dużo słońca. Spotkaliśmy się z Frankiem, po spacerze z Ro, należało mu się spokojne spotkanie, a to zdecydowanie do takich należało. Bardzo byłam dumna z Maxa, był bardzo grzeczny, bawił się z Frankiem i zmęczony wrócił do domu. 19 czerwca wpadłam chwilowo na DG, była to pierwsza tego typu impreza na której byłam, ale że spędziłam tam jakieś 20 min, bo już prawie nic się nie działo to nie wróciłam zachwycona. Jeden z dni czerwca obfitował w ciekawe sytuacje, najpierw zostaliśmy zaatakowani przez psy w lesie, wtedy chłopaki pokazali, że potrafią się zachować, a potem na babskim spacerze z Az i In, moja seniorka dała świetny przykład papisiowi zachowując się tak jak jej kazałam, a widziałam jakie było to dla niej trudne. 24 czerwca oficjalnie zaczęliśmy wakacje, a na ich początek spotkaliśmy się z Frankiem, a następnego dnia z Azą i Inką poszliśmy na jagody, to się nazywa konkretne rozpoczęcie wakacji!

LIPIEC
Ten miesiąc zaczął się dniem psa i miłym spotkaniem z ciociami i wujkami, ekipa potrafi wykorzystać sytuacje, więc musieli się z nimi pobawić i wygłaskać. Do tego na początku miesiąca psy często chodziły na ryby. Ja natomiast w tym czasie chodziłam na pole z Kizią. W połowie lipca wyjechałam, a ekipa została z dziadkami w domu na 10 dni, Więc wszystko przez ten czas stało w miejscu.

SIERPIEŃ
Pierwszy tydzień sierpnia to końcówka cieczki Az i problemy w spacerowaniu, ale w końcu się to skończyło, czyli spokojna część roku przed nami! 8 sierpnia z Maxem i Inką poszliśmy na spotkanie z Frankiem, ale jakoś nie wspominam tego spaceru bardzo dobrze. Max niechętnie szedł, a Inka świrowała konkretnie. Kilka dni później z racji Maxowego lęku, zaproponowałam Wiktorii spacer Maxa z jej Sabą (owczarkiem, ale starszym i spokojnym). Może się nie nachodziliśmy, ale siedząc w miejscu obserwowałam zachowanie Maxa, który ewidentnie się bał, ale próbował z tym walczyć i ostrożnie podchodził do Saby. Koniec miesiąca był równoczesny końcowi wakacji i rozpoczęciu mojej przygody w nowej szkole, ale..28 sierpnia rozpoczęliśmy inną przygodę. Zaczęliśmy wyjeżdżać. Punkt pierwszy: Wystawa psów w Łukowie. Tego dnia Max pierwszy raz pojechał gdzieś dalej, pierwszy raz był w dużym mieście, poznaliśmy Kibę, Raya, Olę i Julitę z czego do tej pory bardzo się cieszę, oraz miał wielki socjal. Obce miejsce, dziesiątki psów w tym większość owczarków (!), a wracając do domu jeszcze obiad w barze gdzie było mnóstwo ludzi oraz spacer wzdłuż rzeki. Byłam tak dumna z syna.
fot.Aleksandra Górecka
WRZESIEŃ
Tydzień po wspaniałym dniu spędzonym w Łukowie mamy kolejny wyjazd. Gdzie tym razem nas wywiało? 3 września - Latające Psy Warszawa 2016.  Tak na prawdę przygoda życia. Jeszcze tydzień wcześniej mogłam o tym tylko pomarzyć, a tu proszę. Wsiedliśmy w pociąg i razem z ekipą spotkaną na wystawie ruszyliśmy do Warszawy. kto jeszcze nie czytał posta, zapraszam bo warto. Cudownie wspominam tamten dzień. Kto by pomyślał, że wiejski bureczek będzie tak cudownie znosił takie wyjazdy. I wszystkie miejskie ,,pierwsze razy'' zrobi w Warszawie :)
fot.Aleksandra Górecka
We wrześniu zaczęła się szkoła, ale to nam nie przeszkodziło. Chodziliśmy na treningi, jeździliśmy rowerem, spacerowaliśmy, spotkaliśmy się z Frankiem, frisbowaliśmy nawet. Dwa tygodnie po Latających Psach czyli 18 grudnia pojechaliśmy znów odwiedzić stolicę, jednak tym razem na Zlot Buldogów Franuskich. Byliśmy tak dużo krócej niż w ubiegłym roku, ale 2 godziny nam wystarczyły tym bardziej, że było bardzo ciepło. Piecho był grzeczny, nawet w KFC spokojnie siedział.
We wrześniu Max mi się trochę zepsuł, ale w miarę szybko udało nam się to ogarnąć, a nadmiar energii spalaliśmy na rowerze.

PAŹDZIERNIK
Pierwszy dzień spędzony na I Łukowski Spacer z Psem. Czas nad zalewem spędziliśmy bardzo miło, poznaliśmy świetnych ludzi, a Max wyszalał się z psami. Kolejny raz dumna z bureczka, bo nie pakował się w konflikty tylko grzecznie się bawił. Dni były już coraz nudniejsze, pogoda beznadziejna, mało robiliśmy, ale dużo spacerowaliśmy. 16 października do rodziny dołączyła Figa, pies, którego w ogóle się nie spodziewałam, ale w końcu nie mój więc przyjęłam ją jak Ineczkę, ale ekipa trochę bardziej ozięble niż In, co nie zmienia faktu, że jest kolejny papi do zabawy. Psy szalały weekendowo w piątkę, a przywołanie chłopaków polepszało się z dnia na dzień. Koniec miesiąca to długi weekend, miłe spotkanie z Frankiem oraz powrót do długich spacerów.
Minęły również 3 lata odkąd powstała strona na facebooku, dużo prze te 3 lata się zmieniło, oj bardzo dużo. Fela skończyła 2 lata + kolejne zdjęcie w gazecie.

LISTOPAD
Dni leciały nam pod znakiem spacerów, w połowie listopada zawitał u nas śnieg, oraz byliśmy na szczepieniu, które w sumie trwało w naszym przypadku 2 godziny. Max też drugi raz w tym roku został wykąpany i spędził ze mną dzień w domu, Rambo zawitał w gazecie. Koniec miesiąca ostro trenowaliśmy, bo mieliśmy co do tego konkretne powody.

GRUDZIEŃ
fot.Aleksandra Górecka
Rozpoczął się świetnie, Bardzo fajne spacerki w śniegu, a 4 grudnia pojechaliśmy na nasz pierwszy Trening Agility na hali w Lubartowie, czyli rozpoczęliśmy nowy rozdział. Kolejne dni to krótkie treningi, krótkie spacerki i załamanie pogody. Śnieg stopniał, cały czas lało, było zimno a ja się pochorowałam. 18 grudnia odbył się kolejny trening agility, po którym wróciliśmy naładowani nową wiedzą, energią i motywacją. Niestety przed samymi świętami zniknął Zenek co bardzo mnie przybiło. Pomimo tego jednak święta spędziliśmy w miłej rodzinnej atmosferze. 29 grudnia spędziliśmy 3 godziny w towarzystwie Wiktorii i Franka, a 30 grudnia pojechaliśmy z Maxem nad Łukowski zalew na spotkanie z Olą i Kibą. Testowałam wtedy nasz nowy sprzęt czyli Nikon D5300.

Jakie były plany na ten rok?
- Kastracja Maxa. NIE ZREALIZOWANE
- Wymienić klatkę Feli na większą. NIE i ten plan już nie obowiązuje :)
- Pojechać z Azą do miasta. TAK!

- Pojechać na Dog Games lub DCDC , zlot buldogów i zlot labradorów. TAK! Byłam na DG, z Maxem na LP oraz z Rambem na zlocie buldogów. Zlotu labów nie było.
- Socjal w mieście , co łączy się z wyjazdami. TAK! 

- Porządnie wykąpać czarnych w wakacje 50/50 Max był kąpany dwa razy.
- Kilka razy spotkać się z Wiktorią i jej psami lub innymi psiarzami jeśli się uda. TAK udało nam się spotkać kilka razy z Wiktorią oraz kilka razy z Julitą i Rayem oraz Olą i Kibą. Dodatkowo byliśmy na dużym grupowym spacerze gdzie poznaliśmy kilka osób.

- Agility , Frisbee TAK! Plan był bardziej na frisbee, ale plany lubią się zmieniać. Agility bardziej mi się spodobało, ale fri też próbowaliśmy i próbować będziemy.
- Dużo pracować nad przywołaniem u chłopaków TAK! Pracowaliśmy bardzo dużo, u chłopaków widać dużą poprawę.
- Trochę sztuczkować TAK!
- Dużo czasu spędzać razem TAK!
- Przywiązywać większą wagę do tego jakie smakołyki kupuje RACZEJ TAK!
? Kupić chłopakom norwegi 50/50 Max testował norwegi na początku roku, Rambo jeszcze nie.

? Wziąć Maxa nad zalew do Siedlec NIE. Nad zalewem był, ale nie w Siedlcach, a w Łukowie. W Siedlcach zwiedzał PKP.

Rok 2016 był bardzo owocny w nowe doświadczenia, działo się bardzo dużo, rozpoczęliśmy nowy rozdział jakim są wyjazdy oraz AGILITY. Z ekipy odeszli Gandalf i Zenek co bardzo nas przybiło, jednak życie toczy się dalej, a ja nie mogę zaniedbać reszty stada. Sztuczkowaliśmy, dużo kupowaliśmy, spędzaliśmy razem cudowne chwile i mamy masę wspomnień uwiecznionych na zdjęciach ale i drugie tyle zapamiętanych. Max przez ten rok, a w zasadzie przez ostatnie pół roku zmienił się nie do poznania. Stał się spokojnym, dorosłym psem, który w razie potrzeby może się wyciszyć, który bez problemu podróżuje samochodem  z trzema psami,pociągiem czy SKM, który nie rzuca się do ludzi przechodząc obok nich.Nauczyliśmy się też wielu nowych elementów.Nadal problemem jest obszczekiwanie ludzi gdy jest luzem, ale tylko pojedyńczych osobników zbliżających się z oddali. Rambo poprawił przywołanie, i to nawet bardzo, nauczył się kilku sztuczek i zaczął olewać ludzi/zwierzęta w sytuacjach, w których kilka miesięcy temu goniłby/szczekał. Aza jest już starszą panią na 100%, co jednak nie przeszkadza nam w długich spacerach. W mieście potrafi się zachować lepiej niż psy, które mieszkają tam na co dzień. Spotkania z innymi psami to żaden problem. Ograniczają ją czasem tylko bolące stawy.
Życzę wam oraz sobie aby rok 2017 był dwa razy lepszy od tego (o ile się da)

czwartek, 29 grudnia 2016

12 LAT NA ŚWIECIE

Dzisiaj jest ten szczególny dzień. Umowna data, ale obchodzimy ją co roku. 29 grudnia to prawdopodobnie dzień, w którym na świat przyszła mała czarna kuleczka, która miała wyrosnąć na pięknego nowofundlanda.Każdy miał w głowie zarys wielkiej,potężnej długowłosej nowofundlandki, ale Aza miała inny plan na życie. Wyrosła na pięknego przerośniętego labradora. Czy Aza jest z pseudo? Teoretycznie, jednak miała dobre domowe warunki do wychowywania się. Gdy przyjechała do nas..autobusem! Była malutka, potem rosła, rosła, rosła i tak stała się dorosłym, silnym, energicznym i szalony psem. Niemal jak Max, ale jednak była bardziej zakręcona. Posłuszna od samego początku.

Gdy miała jakieś 5 lat przeprowadziła się od moich dziadków do nas i od tamtej pory żyła sobie u nas jak na typowo podwórkowego/obronnego psa przystało. Nie umiała żadnych sztuczek, a znała dwie podstawowe komendy. Perfekcyjnie reagowała na imię oraz zostawała na komendę. Wspólnie spędziłyśmy dzieciństwo, a gdy zaczęłam zagłębiać się w psi świat nauczyłam ją kilku sztuczek oraz razem zwalczyłyśmy agresję. Dzięki niej ból po stracie Miki był lżejszy do zniesienia, dzięki niej bolało to mniej.
Aza pojechała ze mną na pierwszy spacer dalej niż nasz las, i pojechałyśmy tam samochodem na spotkanie z innym psem(!). Razem też byłyśmy na małej wycieczce w naszym oddalonym o kilka kilometrów miasteczku.
Aza jest dla mnie psem idealnym. Miki była pierwszym najlepszym i zapamiętanym psem, ale Aza jest z nami do tej pory i wszyscy, którzy ją znają (a zna ją cała nasza wieś plus znajomi i rodzina) twierdzą zgodnie. Takiego psa jak Aza mieć to skarb. Jej szczeniaki znajdowały domy bardzo szybko. Max jest moim grzecznym synusiem, a geny ma po Azie. Dla mnie Aza jest wzorem psa. Nie da sobie wejść na głowę, ale jest czuła i opiekuńcza tak do dzieci jak i do innych zwierząt. Z wiekiem robi się troszkę marudna w pewnych kwestiach, ale tego nie możemy mieć jej za złe. Kochamy ją taką jaka jest, a jest cudowna!





sobota, 24 grudnia 2016

SKĄD STRACH PRZED FAJERWERKAMI? | WESOŁYCH ŚWIĄT!

Za kilka dni Sylwester, a co za tym idzie, ciężka noc dla wielu zwierzaków i ich opiekunów. Nie każdy zwierzak się boi są takie (jak np. Rambo czy Max) które znoszą strzały bez większego stresu, są takie, które po prostu idą spać i mają gdzieś to co się dzieje za oknem (tak jak Gandalf), ale są też takie dla których noc sylwestrowa to najgorsza noc roku. Panicznie się boją i czasem pomagają tylko tabletki uspokajające. Ja wiem co to znaczy, moje pierwsze dwa psy czyli Aza i Miki bardzo bały się strzałów. Aza do tej pory co roku przesypia noc tylko dlatego, że dostaje środki na uspokojenie.
 Ale skąd ten strach?

Nigdy do końca nie wiadomo, jednak czasem jest to po prostu wrodzone. Miki bała się strzałów od zawsze. Nie mogliśmy nad tym zapanować więc dostawała tabletki. Jak jest w przypadku Azy? Kiedyś mieszkając jeszcze u dziadków Aza miała kojec i budę nie daleko starego drzewa. Pewnego dnia była burza i piorun trafił centralnie w drzewo obok kojca. Aza była przerażona. Z każdą następną burzą był strach, pewnego dnia Aza po prostu wyszła z kojca i uciekła do nas do domu, gdzie dopiero co się wprowadziliśmy. Na nic było odprowadzanie jej, bo za chwilę i tak wracała. Po tym wydarzeniu, Aza nie boi się zostawać sama, nie boi się przebywać w kojcu, boi się huków, strzałów i innych tego typu dźwięków dlatego każda burza jest dla niej stresująca, a co dopiero mówić o sylwestrze?

Pilnujcie bardzo swoich psów w tym okresie, nie puszczajcie ich luzem jeśli wiecie, że się boją. My już to przerabialiśmy. Kilka lat temu spędzaliśmy sylwestra poza domem, Aza została i nie dostała leków. Uciekła, nikt nie wiedział co się z nią dzieje, nie było jej tydzień. Straciliśmy już nadzieję. Po tygodniu pewien człowiek powiedział nam, że do jego znajomego przybłąkał się jakiś duży czarny pies. Od razu wsiedliśmy w samochód i tam pojechaliśmy. Tak, to była Aza, znalazła się we wsi oddalonej o kilka kilometrów od domu. Od tamtej pory bardzo pilnujemy tego, żeby ją zabezpieczyć na tę noc. Wy też o tym pamiętajcie!

Korzystając z okazji całą ekipą Czarnobiałorudych chcieliśmy życzyć wam Zdrowych, Rodzinnych, Radosnych świąt Bożegonarodzenia. Dużo prezentów, jedzenia, cudownej atmosfery i abyście w tych dniach nie zapomnieli o swoich pupilach!

WESOŁYCH ŚWIĄT! 





czwartek, 15 grudnia 2016

KOSZMARNA POGODA, LEŃ, TRENINGI, CHOROBA

Mamy połowę grudnia, a śnieg zginął jakiś tydzień temu, chyba przez to, że go nie ma, my nie mamy na nic ochoty. A raczej mamy po prostu lenia.Tak na prawdę oprócz spacerów robimy tylko krótkie treningi do naszych agilitek. Co konkretnie? Omijanie z obu stron, outy i zmiany, ale głównie skupiamy się właśnie na omijaniu. To tylko kwestia przećwiczenia, więc chciałam to szybko zrobić i całkiem nieźle nam szło, ale od poniedziałku nie robiliśmy nic, bo złapała mnie choroba, jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie, ale to pomińmy. We wtorek czułam się okropnie zarówno w szkole jak i po powrocie do domu i tak na prawdę od wtorku nie wychodzę z domu co mnie bardzo denerwuje, dlatego już kończę z lenistwem, trzeba wyzdrowieć do niedzieli, a więc trzeba coś robić. Przez piątek i sobotę planuje zrobić jeszcze dwa treningi tym razem na szybsze outy, żeby się Max tak nie ociągał, bo w niedzielę ruszamy na agi, a szybkość nie ruszona.
A jak reszta stadka? Rambo i Aza żyją własnym tempem, nie robią nic konkretnego, do aktywności wrócimy w przerwie świątecznej, jednak gdy był śnieg, Azie jakby wróciła młodość, latała jak opętana, ganiała chłopaków nawet na jak na nią bardzo długim (8km) spacerze do samego końca ją nosiło, a zarówno ja jak i moi rodzice przeszliśmy jednak lekki szok.
A w kwestii chłopaków co mnie bardzo cieszy to przywołanie. UMaxa jak u Maxa tu nie było tak źle, a i tak widać zmianę, ale Rambo mnie zaskoczył. Całkiem ładnie się odwołuje co do niego nie podobne, no chyba mi syn dorasta :)
Koty jak i Fela również żyją z dnia na dzień, większość dni przesypiają, także nic ciekawego.
Co tu dużo mówić, czekamy na święta! A co u was słychać? Też was przytłacza pogoda, czy może wręcz przeciwnie?

środa, 7 grudnia 2016

NOWA PRZYGODA | AGILITY 4/12/2016

Wiecie lub nie wiecie, zależy ile z nami jesteście, ale z ekipą próbowaliśmy swoich sił w wielu sportach. Od frisbee przez bike joring aż po obi. Co z tego wynikało? Przeważnie nic. Ćwiczyliśmy kilka dni, nie wychodziło to dawaliśmy spokój. Nawet mieliśmy swój amatorski tor do agility, ale jakoś no co było fajnego w samym skakaniu przez dwie hopki? 
Żyliśmy sobie spokojnie, aż do dnia w którym pewna osóbka (wiesz, że to o tobie) pokazała mi pewien post na facebooku, który w sumie zmienił wszystko. 
W ubiegłą niedzielę tj. 4 grudnia pojechaliśmy wraz z Julitą od Raya i Olą od Kiby na trening AGILITY! Miał być w Lublinie, ale ze względu na śnieg wylądowaliśmy na Ranczo Arka koło Lubartowa, gdzie mieliśmy wynajętą halę.
Wiecie, że najbardziej nie bałam się samego treningu, a trasy? Trzy osoby i trzy psy w jednym samochodzie. Bardzo się obawiałam,bo wiedziałam jak Max kocha Raya, no i sama myśl o siłowaniu się na tylnych siedzeniach mnie dobijała, jednak ostatecznie siedliśmy z przodu i jazda przebiegła na prawdę szybko.
fot.Aleksandra Górecka
Trening miał się zacząć o 11:30, ale ze względu na kilka spraw zaczęliśmy jakoś o 12:30. Najpierw poszliśmy na spacer, a pozostały czas oczekiwania umiliły nam konie, kuce i osiołki. Na początku nie chciałam wcale podchodzić z Maxem, ale w końcu stwierdziłam, że jak konie same podchodzą, to młody będzie miał niezły socjal. Bał się zwierzaków, ale jak podszedł do nas kucyk nie wiele większy od Maxa to już stwierdził, że można powąchać. Zanim zaczęliśmy trening psy musiały się jeszcze chwilę ponudzić, no bo ktoś musi rozłożyć tor, ale uwinęłyśmy się z tym całkiem szybko. No i w sumie początek nie był jakiś genialny, bo Max mnie bardzo zirytował ciągnąc do psów trenerki Ewy, jednak tu ja popełniłam błąd, bo powinnam go puścić, żeby się zapoznał. Jednak po jakimś czasie się ogarnął i zachowywał jakby nigdy nic, przecież już nie pierwszy raz jest w obcym miejscu i musi się zachowywać. 
fot.Aleksandra Górecka
Swoje wejście mieliśmy jako przed ostatni, ale miło oglądało się przebiegi tych doświadczonych, patrzyłam na leżącego Maxa i myślałam, ale fajnie by było jakbyśmy i my tak kiedyś biegali. 
Raczej byłam nastawiona na to, że Max się wyłączy i nie będzie zainteresowany niczym oprócz Rayka i borderków. Tak bardzo się myliłam. Rozgrzaliśmy się (tu już Max się fajnie rozkręcił) i pierwszym elementem który ćwiczyliśmy był tunel. Pies całkiem nakręcony współpracował bardzo ładnie, przebiegi przez tunel miał fajne, wiadomo, że na pierwszy raz nie wychodziło mi idealnie, ale i tak byłam w siódmym niebie. Potem kilka razy próbowaliśmy tunel + hopka i raz wyszło bardzo ładnie, no a na koniec Ewa pokazała nam ciasne zakręty i zmiany, których na prawdę nie mogłam zakumać. Powtarzała kilka razy, a ja się myliłam, jednak cóż, nikt od razu nie jest mistrzem. Ja wałkowałam swoje zmiany, a Max?
fot.Aleksandra Górecka
Max rewelacyjnie wykonywał to o co prosiłyśmy. W swoim zastraszającym tempie, ale jednak. Jedyne z czym miał problem to omijanie z prawej, ale to jest do wyćwiczenia. Na tym skończyliśmy trening. Max okazał się psem ,,przefantastycznym'' a ja nie mogłam wyjść z zachwytu tym co tam się działo i w sumie przeżywam to do dziś. Nauczyłam się bardzo dużo, Max miał świetny socjal, bo po treningu weszliśmy jeszcze do stajni, gdzie były jeszcze większe koniec niż te na wybiegu, były tam też papużki, szynszyle i ostronos (!). Max osaczony końmi z każdej strony nie czuł się komfortowo, ale doświadczył czegoś innego. Po 15 wyruszyliśmy do domu i tu kolejny podziw dla Maxa, nie rozniósł samochodu jak został z Olą, Kibą i Rayem gdy ja z J poszłyśmy do sklepu oraz kawałek drogi powrotnej przespał, co było wyrazem jego zmęczenia. Naładowani energią w domu byliśmy o 17 i teraz czekamy na kolejny trening. Co musimy zrobić na początek? Sprawić, żeby Max był bardziej zmotywowany i robił wszystko szybciej i szybciej!
 fot.Aleksandra Górecka