środa, 7 grudnia 2016

NOWA PRZYGODA | AGILITY 4/12/2016

Wiecie lub nie wiecie, zależy ile z nami jesteście, ale z ekipą próbowaliśmy swoich sił w wielu sportach. Od frisbee przez bike joring aż po obi. Co z tego wynikało? Przeważnie nic. Ćwiczyliśmy kilka dni, nie wychodziło to dawaliśmy spokój. Nawet mieliśmy swój amatorski tor do agility, ale jakoś no co było fajnego w samym skakaniu przez dwie hopki? 
Żyliśmy sobie spokojnie, aż do dnia w którym pewna osóbka (wiesz, że to o tobie) pokazała mi pewien post na facebooku, który w sumie zmienił wszystko. 
W ubiegłą niedzielę tj. 4 grudnia pojechaliśmy wraz z Julitą od Raya i Olą od Kiby na trening AGILITY! Miał być w Lublinie, ale ze względu na śnieg wylądowaliśmy na Ranczo Arka koło Lubartowa, gdzie mieliśmy wynajętą halę.
Wiecie, że najbardziej nie bałam się samego treningu, a trasy? Trzy osoby i trzy psy w jednym samochodzie. Bardzo się obawiałam,bo wiedziałam jak Max kocha Raya, no i sama myśl o siłowaniu się na tylnych siedzeniach mnie dobijała, jednak ostatecznie siedliśmy z przodu i jazda przebiegła na prawdę szybko.
fot.Aleksandra Górecka
Trening miał się zacząć o 11:30, ale ze względu na kilka spraw zaczęliśmy jakoś o 12:30. Najpierw poszliśmy na spacer, a pozostały czas oczekiwania umiliły nam konie, kuce i osiołki. Na początku nie chciałam wcale podchodzić z Maxem, ale w końcu stwierdziłam, że jak konie same podchodzą, to młody będzie miał niezły socjal. Bał się zwierzaków, ale jak podszedł do nas kucyk nie wiele większy od Maxa to już stwierdził, że można powąchać. Zanim zaczęliśmy trening psy musiały się jeszcze chwilę ponudzić, no bo ktoś musi rozłożyć tor, ale uwinęłyśmy się z tym całkiem szybko. No i w sumie początek nie był jakiś genialny, bo Max mnie bardzo zirytował ciągnąc do psów trenerki Ewy, jednak tu ja popełniłam błąd, bo powinnam go puścić, żeby się zapoznał. Jednak po jakimś czasie się ogarnął i zachowywał jakby nigdy nic, przecież już nie pierwszy raz jest w obcym miejscu i musi się zachowywać. 
fot.Aleksandra Górecka
Swoje wejście mieliśmy jako przed ostatni, ale miło oglądało się przebiegi tych doświadczonych, patrzyłam na leżącego Maxa i myślałam, ale fajnie by było jakbyśmy i my tak kiedyś biegali. 
Raczej byłam nastawiona na to, że Max się wyłączy i nie będzie zainteresowany niczym oprócz Rayka i borderków. Tak bardzo się myliłam. Rozgrzaliśmy się (tu już Max się fajnie rozkręcił) i pierwszym elementem który ćwiczyliśmy był tunel. Pies całkiem nakręcony współpracował bardzo ładnie, przebiegi przez tunel miał fajne, wiadomo, że na pierwszy raz nie wychodziło mi idealnie, ale i tak byłam w siódmym niebie. Potem kilka razy próbowaliśmy tunel + hopka i raz wyszło bardzo ładnie, no a na koniec Ewa pokazała nam ciasne zakręty i zmiany, których na prawdę nie mogłam zakumać. Powtarzała kilka razy, a ja się myliłam, jednak cóż, nikt od razu nie jest mistrzem. Ja wałkowałam swoje zmiany, a Max?
fot.Aleksandra Górecka
Max rewelacyjnie wykonywał to o co prosiłyśmy. W swoim zastraszającym tempie, ale jednak. Jedyne z czym miał problem to omijanie z prawej, ale to jest do wyćwiczenia. Na tym skończyliśmy trening. Max okazał się psem ,,przefantastycznym'' a ja nie mogłam wyjść z zachwytu tym co tam się działo i w sumie przeżywam to do dziś. Nauczyłam się bardzo dużo, Max miał świetny socjal, bo po treningu weszliśmy jeszcze do stajni, gdzie były jeszcze większe koniec niż te na wybiegu, były tam też papużki, szynszyle i ostronos (!). Max osaczony końmi z każdej strony nie czuł się komfortowo, ale doświadczył czegoś innego. Po 15 wyruszyliśmy do domu i tu kolejny podziw dla Maxa, nie rozniósł samochodu jak został z Olą, Kibą i Rayem gdy ja z J poszłyśmy do sklepu oraz kawałek drogi powrotnej przespał, co było wyrazem jego zmęczenia. Naładowani energią w domu byliśmy o 17 i teraz czekamy na kolejny trening. Co musimy zrobić na początek? Sprawić, żeby Max był bardziej zmotywowany i robił wszystko szybciej i szybciej!
 fot.Aleksandra Górecka

3 komentarze:

  1. Ale super! Agility to świetna sprawa, jeśli masz motywację to nic tylko ćwiczyć :). Chciałabym pobiegać po torku żeby choć trochę ogarnąć ten sport, ale na pewno z moim Cielaczkiem to się nie zdarzy ;D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że tak dobrze Wam poszło! Widzisz - musisz jednak myśleć pozytywnie :D Z tego co przeczytałam Maxowi bardzo dobrze poszło, więc brawo! Również chciałabym zacząć z Nelą agility - mam baardzo blisko do Annówki, a jeszcze nigdy tam nie byłyśmy (tzn byłyśmy tylko tam na spacerze). Najzwyczajniej się boję zachowania Neli, ale może kiedyś nam się uda, kto wie? A Wam życzę powodzenia na następnych treningach! Chcemy koniecznie relacje na blogu.
    smallshaggy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję sukcesów, i mocno trzymam kciuki za kolejne treningi! :D

    OdpowiedzUsuń