poniedziałek, 31 października 2016

EKIPA OD PODSTAW - CIĄG DALSZY

W ostatnim poście z tej serii poznaliście mojego pierwszego psa i pierwszego kota. Jak się pewnie domyślacie, to nie były jedyne zwierzaki jakie miałam przed aktualną ekipą. Zapraszam do poznania reszty czworonogów, które już odeszły lub, które pojawiły się dawno temu i są do tej pory :)
 W roku 2005 pojawiła się Aza, jak widzicie, zdjęcie bardzo stare, A miała wtedy jakieś 3 lata, młoda, szczupła nabijała kilometry hasając po lesie :)
Jakoś pod koniec 2010 roku pod nasz dach trafił pekińczyk, w ,,hodowli'' nie jestem w stanie powiedzieć czy było to pseudo, w każdym razie był atakowany przez inne psy, więc postanowiono się go pozbyć i tak trafił do nas. Miał pełno kołtunów plus tak jakby ,,rozdwojoną'' łapę między palcami. Doprowadziliśmy go do porządku, był bardzo fajnym psem, chodził za mną do koleżanki, odprowadzał na przystanek, ale często uciekał i pewnego dnia po prostu nie wrócił. Nie potrafił się do nas przywiązać.
Garfield i Sasha byli u nas od 2010 roku. Wzięte tego samego dnia, byli praktycznie w tym samym wieku, jednak od dwóch różnych matek. Traktowali się jak rodzeństwo, szczerze mówiąc nigdy nie widziałam takiej więzi między kotami. Gdy S miała kociaki, G siedział przy niej non stop i pilnował. A gdy w 2014 roku odeszła Sasha, razem z nią odeszła część Garfielda, to już nie był ten sam kot. Trochę odżył gdy trafił do domu Gand, ale do końca kiedy był u nas pokazywał się jako raczej smutny kot. Zaginął w tym roku.
Ludwik to syn Sashy i prawdopodobnie Garfiego. Urodził się w firankach w garderobie podczas naszego weekendowego wyjazdu. Z całego miotu przeżył tylko on i tak już u nas został przez kilka miesięcy, potem trafił do moich dziadków, gdzie spędził kolejne miesiące i tak na prawdę nie wiem co się z nim stało. Chyba nikt nie wie.

 Tuptuś - królik miniaturka, który wyrósł na prawie 5 kilogramowego królika. Przez zimę był w domu, a gdy stał się duży całe dnie spędzał na dworze, a na noc zostawał w garażu. Był na tyle inteligentny, że biegał wszędzie gdzie chciał, a i tak na noc wracał w swoje miejsce.
Pusia - kotka, która została do nas przyniesiona jako już dorosła kotka przez pewnego pana w worku. Tak w worku, dobrze widzicie. Była dziką kotką, nie dało się jej dotknąć. Na początku mieszkała w garażu, jednak po pewnym czasie zaczęła do mnie podchodzić, przytulać się i stała się mega przylepą, nie widać było po niej tego dzikusa jakim była na początku. Świetnie też dogadywała się z Garfieldem i Sashą co możecie zobaczyć na zdjęciu niżej.
Pokazuję wam tu zwierzaki, które były u mnie, że tak powiem na stałe. Nie wspominam o kociakach Sashy czy Pusi i szczeniakach Miki i Azy, bo były one oddawane po ukończeniu odpowiedniego wieku do nowych domów. Jeden z synów Miki mieszka obecnie w Siedlcach, ma 11 lat i ma się świetnie.

6 komentarzy:

  1. A można wiedzieć w jakim mieście mieszkasz? Bo Siedlce to nasze okolice ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 40 km od Siedlec w stronę Garwolina. Na wsi. Ale w Siedlcach jestem codziennie :)

      Usuń
  2. Sporo zwirzaków :). U mnie w domu od zawsze były same koty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale dużo zwierzaków! Ja kiedyś miałam rybki, później chomika a teraz psa i to tyle. :P Królik "miniaturka" który wyrósł na 5 kg królika - często się słyszy o takich sytuacjach, mojej cioci zdarzyło się tak samo, haha:)
    smallshaggy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że sporo zwierzaków się przewinęło przez twój dom.To podobnie jak u mnie :) Przynajmniej jest co wspominać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sporo tych zwierzątek, u mnie tez juz było sporo, kotów chyba najwięcej. A to dlatego, że mieszkam blisko drogi głównej. Teraz wolę nie ryzykować
    http://kreatywnosc-jest-kluczem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń